Bilety kupione w maju cierpliwie czekały na styczeń i wreszcie nadszedł... W Polsce zimno, więc z radością wsiadam do pociągu w Swarzędzu i mknę przez ośnieżone pola i lasy prosto do Warszawy. W międzyczasie szybki obiad w Złotych Tarasach i już można kierować się na lotnisko. Kiedy docieramy, okazuje się, że hala odlotów jest podejrzanie opuszczona. Nawet w czasach covidowych, kiedy lecieliśmy stąd na Zanzibar czy do Meksyku, ludzi było znacznie więcej. Czy to efekty inflacji? Trudno powiedzieć, w każdym razie, kolejki są krótkie i błyskawicznie się odprawiamy. Samolot już czeka i wsiadamy na pokład, gotowi na 12-godzinną podróż z przesiadką w Istambule. Zawsze chciałam odwiedzić to miasto, ale tym razem nasz pobyt ograniczy się do 2 godzin i to w nocy, więc jedyne, co będę mogła zobaczyć, to światła pogrążonego w śnie miasta.