Wreszcie na miejscu. Karon Beach to najspokojniejsze miejsce na wyspie Phuket. Jesteśmy tu trzeci raz i widzimy dość duże różnice, odkąd byliśmy tu ostatnio dobre 10 lat temu. Karon wyładniało, jest bardzo zadbane, czyste i pełne Rosjan. Obawialiśmy się najazdu Chińczyków z powodu Chińskiego Nowego Roku, ale ich tu nie ma! Są natomiast obywatele Rosji i infrastruktura dopasowana pod ich gusta. Idąc uliczkami Karon, napotykam restaurację z ogromnymi figurami Maszy i Niedźwiedzia, które stoją przed restauracją z kuchnią wschodnioeuropejską. Bliny, solianka, pierogi to menu, które można teraz dostać w Tajlandii. Menu jest też w cyrylicy. Tak, jak i cenniki przy salonach masażu czy kosmetycznych. Jeśli chce się wykupić tour, np. hopping islands, można dołączyć do grupy, gdzie przewodnik jest rosyjskojęzyczny. Nawet w tuk-tukach słychać rosyjskie przeboje, puszczane przez tajskich kierowców. Zastanawiamy się mocno: to jeszcze Tajlandia czy już Rosja? :)
Jesteśmy bardzo zmęczeni i szybko odpływamy w ramiona Morfeusza. Lot mocno dał w kość.
Dotrzeć z lotniska na plażę Patong, Karon czy Kata najlepiej taksówką. Mówiąc ,,taksówką", mam na myśli tajski odpowiednik taxi, czyli songthaew - pojazd, w którym kierowca jest w swego rodzaju kabinie, a pasażerowie w tylnej części pojazdu z dachem, ale bez szyb. Taxi z lotniska do oddalonego o ok. 1,5 h drogi Karon kosztuje ok. 700-900 BHT, czyli jakieś 74-94 PLN.