Leonardo DiCaprio zagrał swego czasu w filmie ,,Niebiańska plaża". Akcja rozgrywała się na wyspie Phi Phi, a dokładniej na Mayabay, rajskiej plaży położonej ok. 2 godziny rejsu łódką z portu w Phuket. Wybraliśmy się na wycieczkę, która rozpoczęła się o 7 rano i trwała aż do wieczora. Można takie tripy wykupić w niezliczonej ilości biur podróży, które są rozsiane po całej wyspie Phuket. Koszt takiej wycieczki to ok. 200 zł na osobę, ale udało mi się nieco zbić cenę. W ramach wycieczki opłacony jest transport z hotelu do portu busem, opieka przewodnika, w naszym przypadku anglojęzycznego, a także rejs motorówką i lunch. Trafił nam się świetny przewodnik i międzynarodowa grupa, w której znaleźli się Tajowie, Japończycy, Niemcy, Polacy, a także sympatyczna para z Iranu. W programie miała być wizyta na Monkey Beach, gdzie można nakarmić małpki, jednak tym razem tylko podpłynęliśmy łódką i mogliśmy obserwować małpki z łodzi, co było spowodowane licznymi wypadkami i atakami małpek na turystów w ostatnich dniach. Jak nam to wyjaśnił przewodnik, małpki mają w tym czasie okres godowy i turyści nie są mile widziani na ich plaży. Najcudniejszym momentem było snorklowanie w pobliżu Mayabay, na przepięknej lagunie, gdzie można było położyć się na krystalicznie czystej tafli wody i dryfować beztrosko, obserwując przelatujące nad głowami ptaki. Później dopłynęliśmy do Mayabay i turystów było tam tylu, że robiły się autentyczne korki w drodze z portu na samą plażę. Nadal obowiązuje zakaz wchodzenia do wody, więc można co najwyżej usiąść na piasku i podziwiać plażę z kocyka. Jedynym tolerowanym odstępstwem od zasad jest wejście do morza po kostki, ale gdy ktoś już zrobi o kilka kroków za dużo, jest od razu karcony przez lokalnych strażników wyspy uzbrojonych w lornetki i gwizdki. Obserwujemy więc tłum turystów i co chwilę rozlega się dźwięk gwizdka.
Najazd turystów po premierze ,,Niebiańskiej plaży" na tą wyspę był tak ogromny, że została poważnie zniszczona rafa koralowa, łodzie, przypływające tu w wielkich lościach zniszczyły mocno to miejsce i dlatego została podjęta decyzja o zamknięciu plaży na kilka lat. Z wielką niecierpliwością wyczekiwaliśmy informacji, kiedy wreszcie otworzą Mayabay i chyba w zeszłym roku wyspa znów została otwarta dla odwiedzających, ale już na bardziej surowych warunkach. Podobno przyroda się odradza, czego dowodem jest pojawienie się tuż przy brzegu małych rekinów. Podczas wycieczki mamy jeszcze okazję raz nurkować na pełnym morzu, co kończy się dla mnie skaleczeniem stopy o skałę. Pamiętam, jak podczas takiego nurkowania na Filipinach, kapitan łodzi powiedział mi, żeby w sytuacji skaleczenia od razu wracać na łódkę, bo rekiny nawet z dużej odległości są w stanie wyczuć krew i zaatakować. Sam pokazał mi wtedy ogromną bliznę na nodze, mówiąc, że jego osobiście spotkało takie doświadczenie.
Lunch i mojito wypite na ostatniej wysepce, już blisko portu, a potem bus i prosto do hotelu. Cały dzień na podskakującej na falach motorówce, nurkowanie i spacery po plaży trochę nas zmęczyły. Usypiamy więc błogo, zbierając siły na kolejne przygody.
Całodniowy trip na Koh Phi Phi - ok. 200 BHT - można śmiało zbić do 170 BHT, zwłaszcza, jeśli kupuje się kilka biletów jednocześnie :)